środa, 29 lipca 2015

#14 Be fit! No fat 2.

Hi Everyone!

Od mojego rozpoczęcia odchudzania minęły już ponad dwa miesiące. Myślę, że to odpowiedni moment, aby znów przekazać wam kilka słów na ten temat szczególnie, że ostatnio przeżyłam dość trudny okres z tym związany.
Pierwszy miesiąc minął mi dobrze, nawet bardzo. Był prostszy możliwe, że przez moje nastawienie. Ćwiczyłam regularnie, jadałam mniej i zobaczyłam tego efekty. Straciłam kilka centymetrów w talii, brzuchu. Można pomyśleć, że to wspaniale. Tak, cieszyłam się, ale po chwili dopadło mnie rozczarowanie i pewnego rodzaju smutek, bo najbardziej chciała bym zmienić wygląd swoich nóg i biustu, a te części mojego ciała pozostały nienaruszone. Powiedziałam sobie, że to dopiero początek i muszę dalej pracować nad sobą pracować, ale moje nastawienie do odchudzania było, złe.
Kolejny miesiąc stał się dla mnie koszmarem. Początkowo zaczęło się niewinnie od odrzucenia wielu rzeczy w jadłospisie. Później zaczęłam się katować ćwiczeniami, co wykańczało mnie do tego stopnia, że po moim "treningu" leżałam na ziemi totalnie bez siły i płakałam ze zmęczenia. Wtedy myślałam, że tak musi być, że czuję z tego pewnego rodzaju satysfakcję. Byłam w błędzie. Po ponad dwóch tygodniach w takim trybie zaczęło być coraz gorzej rezygnowałam z jedzenia jak tylko mogłam, jadłam max 3 posiłki dziennie z czego jeden to był owoc, jeden obiad a jedne jogurt. Wróciły zawroty głowy i przemęczenie. Wytrzymywałam tak całe dnie, ale gdy wracałam do domu miałam wrażenie, że mogę zjeść całą lodówkę. Walczyłam ze sobą ćwicząc po nocach gdy nie mogłam spać przez głód, oszukiwałam żołądek pija wodę, a gdy już byłam tak słaba, że coś zjadłam płakałam mając wielkie wyrzuty sumienia. Stwierdziłam, że muszę jeść więcej, ale na to też znalazłam rozwiązanie, po każdym większym posiłku, lub takim który nie był w moim jadłospisie na dany dzień po prosu zmuszałam się do wymiotów. To był chyba najgorszy okres dotychczas. Już wiele razy się odchudzałam, ale nigdy jeszcze nie posunęłam się tak daleko. Czułam się po tym lepiej? Wtedy zdecydowanie tak. Początkowo zdarzało się to raz dziennie, a z czasem coraz więcej. Nie wiedział o tym nikt, aż do czasu. Kilka dni temu podczas małej kłótni z przyjaciółką powiedziałam jej o tym i w tym momencie się cieszę, bo ona postawiła mnie na nogi i kazała się opamiętać. Ona na prawdę była zmartwiona moim zachowaniem nie chciała bym w pełni miała zaburzenia odżywiania. Dziękuję jej za każde słowo które wtedy padło z jej ust. Gdyby nie ona pewnie nadal brnęła bym w to dalej i niszczyła sama siebie. Ta cała sytuacja jakoś otworzyła mi oczy, a moja przyjaciółka która dotychczas mało mówiła o moim odchudzaniu była tym małym przyciskiem który obudził we mnie to światełko.

 Jak jest teraz?
Teraz patrzę na odchudzanie całkiem inaczej. Może zacznę od podstawy. Jeszcze nie dawno twierdziła, że muszę schudnąć, że muszę mieć ciało jak modelka, że muszę nosić rozmiar s czy nawet xs. A teraz? Teraz chcę schudnąć tylko i wyłącznie dla siebie. Pierwszym krokiem w tą stronę było powiedzenie TAK swojemu ciału aktualnie. Nie zaakceptowałam wyglądu swojego ciała, nie pokochałam swojego ciała ja po prostu powiedziałam sobie, że wyglądam dobrze, ale zawsze mogę wyglądać lepiej i to zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Wiele mi to dało. Krótkie shorty, bluzki do pępka i uśmiech na twarzy, a pomyśleć, że kiedyś te rzeczy nie widniały w moim życiu razem. Czuję się dobrze idąc ulicą. Kolejnym krokiem jest dieta. Przede wszystkim jem pięć posiłków dziennie a pierwszy nie później niż godzinę po przebudzeniu. Czuję się przez to lepiej. Kolejnym krokiem jest picie większej ilości wody. Dziennie wypijam 2-2,5 litra wody + czasami sok. Do wody dodaję "Krople odchudzające" i od razu mówię, są to krople na bazie ziół dodaje się kilka kropel do wody i po prostu pije. Nie sprawią one, że schudniemy, ale oczyszczają organizm z niepotrzebnych toksyn. Te krople w pewien sposób motywują mnie do picia wody. I mam wrażenie, że nie ciągnie mnie przez nie do słodyczy. Nie szkodzą, a dobrze na mnie działają. Kolejnym krokiem są ćwiczenia. Nie ćwiczę codziennie, nie katuję się, nie skupiam się na nudnych ustalonych treningach. Wybieram to co lubię czyli rower, rolki. Dobrym sposobem są też 30-dniowe wyzwania. Niby nic, a jednak mamy tą małą motywację by ćwiczyć prawie dziennie. Kiedy mam dzień, kiedy czuję się na prawdę, źle, jestem cały dzień w pracy itp. to nie zadręczam się tym, że nie ćwiczyłam to, że nie zrobiłam tego jeden dzień nie oznacza, że przegrałam bitwę. I ostatni chyba najważniejszy krok to fakt, że robię to dla siebie i nie jestem z tym sama. Wspiera mnie przyjaciółka. Wspiera, motywuje, doradza, pomaga i krzyczy kiedy jest to potrzebne. Na prawdę jestem jej z całego serca wdzięczna za wszystko co dla mnie robi.

Dlaczego wam o tym wszystkim opowiadam? Zrobiłam krok w złą stroną, ale miałam to szczęście, że pojawił się obok mnie ktoś kto mnie szybko wyciągnął z tego, ale nie każdy może mieć tyle szczęścia co ja. Odchudzajmy się i poprawiajmy swoje ciało, ale z głową. Nie niszczmy siebie, aby wyglądać jak modelki. Nie każdy jest perfekcyjny, a my po prostu pracujmy ciężko tylko i wyłącznie po to, aby pokochać siebie.

Na koniec kilka zdjęć które mnie osobiście motywują, może i was też zmotywują.







Zapraszam na mojego instagrama: Suzieee_xx
Snap: Suzieee_xx
Kontakt ze mną: Suchar611@gmail.com

Thank You. 
See You Soon!
Suzie xx



1 komentarz: